Jacht (Janmor 25 Green) wyczarterowaliśmy od Pana Ryszarda Dody z Domu Rybaka w Starej Pasłęce (www.rif.net.pl). Jacht był chyba z 2010 roku, wyposażony w dwusuwowy silnik przyczepny Yamaha 6km z zewnętrznym zbiornikiem paliwa (pracował idealnie, ale niestety opuszczał się trochę za płytko i w związku z tym łatwo "wyskakiwał" z wody na falach), żagle w dobrym stanie, mapę zalewu (mocno sfatygowaną), locyjkę Kulińskiego, przewodnik po Żuławach, pirotechnikę i inne typowe na takim jachcie rzeczy.
Sami również zaopatrzeni we wszelkie możliwe pomoce (mapki, locyjkę Kulińskiego, ręczną UKF-kę, 2 GPS-y własnej konstrukcji, wydruki opisów portów z internetu itp) stawiliśmy się w hotelu Dom Rybaka, aby odebrać jacht. Przekazała nam go żona pana Ryszarda, który akurat wtedy brał udział w regatach. Przekazanie odbyło się bez problemu, jedynie "licznie zebrane" pod pokładem muchy stanowiły przez parę dni problem, który w końcu udało się jakoś rozwiązać :-)
Przystań Domu Rybaka znajduje się na rzece Pasłęce, jachty stoją burtami do kei lub przy małych pomościkach w zależności od miejsca.
Jakieś 200m w górę rzeki zbudowana został nowa "mini-marina" z y-bomami i małym budynkiem z sanitariatami. Cały obiekt nie jest jeszcze oddany do użytkowania.
Jako, że przekazanie jachtu odbyło się w godzinach popołudniowych, a rejs miał być z definicji "lajtowy" żeglowanie zaczęliśmy następnego dnia, czyli w niedzielę rano.
Dzień pierwszy (Pasłęka - Frombork).
Wyplywamy o 0900. Wg prognozy z dnia poprzedniego miało wiać SW do S 3-4, a wiało NW do N 0-3. Na niebie słonko i trochę chmurek.
Najpierw płynie się kawałek rzeką Pasłęką, aż do ujścia mijając najpierw po prawej burcie (zaraz przy Domu Rybaka) płytki przekop do zalewu, a później po lewej burcie kanał z mostkiem, który właśnie był w remoncie (przebudowie) i ma być kiedyś podobno otwierany. Z ujścia wychodzimy między bojkami kursem ok 300 na statek Straży Granicznej. Dobrze jest profilaktycznie lekko podnieść miecz, bo po bokach jest dość płytko. Po wyjściu probujemy przez UKFkę zgłosić się do statku Straży Granicznej, ale nie odpowiadają. Może jedli śniadanie, albo jeszcze spali? :-) Po drodze zaczynamy poznawać tutejsze sieci rybackie (a jest ich naprawdę całkiem sporo). rzeba przyznać, że nie spotkaliśmy sieci źle oznaczonych. Prawidłowo oznaczone sieci mają na końcach podwójne chorągiewki, a w środku pojedyncze. W międzyczasie okazało się, że mój nowy GPS (włąsnej roboty) ma dosyć poważny błąd w oprogramowaniu i po rejsie będę go musiał poprawić. Dobrze, że wziąłem też starego GPS-a. Koniec końców ok 1300 stajemy burtą do nabrzeża we Fromborku. O opłatę portową nikt nie prosi, natomiast z udogodnień to tylko tojtojki, włącznie z tojtojką typu prysznic (w niedzielę była nieczynna).
We Fromborku jest co zwiedzać. Katedra, muzeum Kopernika (bardzo fajne), wieża wodna, szpital św. Ducha z muzeum aptekarstwa i z ogródkiem zielnym itp. Natomiast rybki ze smażalni w porcie zasługują na najwyższe uznanie - palce lizać.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
I tak nam minął pierwszy dzień na zalewie.
Dzień drugi (Frombork - Krynica Morska)
Z Fromborka wypływamy ok 0830. Prognozy z niedzieli zapowiadały wiatr NE 3-5, oczywiście było trochę inaczej bo NW 3-1. Po przyjemnym żeglowaniu ok 1130 stajemy w nowo remontowanym (nie do końca jeszcze ukończonym) porcie w Krynicy. Port duży, pełno y-bomów, kibelki i prysznic z zimną wodą w starym budynku, w stanie delikatnie mówiąc średnim, ale za to pan, który tam urzędował (chyba jakoś zarządzał całym tym zamieszaniem remontowym) był bardzo uczynny, oþłaty żadnej nie pobrał ani za cumowanie, ani za sanitariaty (w nocy oczywiście zamknięte). Wszystko fajnie, tylko czemu ten port nie jest nijak osłonięty? Wystarczy taki sobie wiaterek a łódki w porcie zaczynają tańczyć. Do tego dochodzi skrzypienie zawiasów y-bomów. Przy większym wietrze ze spaniem może być problem. Tym niemniej sama Krynica to całkiem fajny kurorcik. Oprócz spaceru nad morze polecam wejście na latarnię morską - fajne widoki.
![]() |
![]() |
![]() |
Spacerując po deptakach można spotkać stado dzików (czytałem, żę grasują w Piaskach, ale w Krynicy się ich nie spodziewałem).
Dzień trzeci (Krynica Morska - Tolkmicko)
Z Krynicy Morskiej wypływamy ok 0900 i z powodu wiatru S do SW 0-2 częś trasy płyniemy na silniku. W Tolkmicku stajemy o 1130.
Port po remoncie. Niby wszystko fajnie, ale tu się już trochę wkurzyłem. No bo tak:
- nowe y-bomy: niby ok, ale na 12 jachtów, z czego 11 było już zajętych (przez jachty rezydenckie chyba). Jest jeszcze z prawej strony nabrzeże do stawania longside, ale strasznie wysokie, drabinki do ew. wspinania się z jachtu na nabrzeże chyba tylko 3, a i tak na części tego nabrzeża jest zakaz cumowania ze względu na statki wycieczkowe.
- nowe sanitariaty: niby ok, ale oczywiście zamknięte - podobno jeszcze nie odebrane (podobno na czas niedawnych regat były otwarte), zostają tojtojki
- na pomost z y-bomami wchodzi się po kładkach od strony starego budynku jakiejś tam przetwórni rybnej (widok paskudny) i z tamtej strony jest zabezpieczenie w postaci barierek, natomiast od strony sanitariatów nie dość, że barierek nie ma to do tego pomostu jest kilka metrów wody. Nawet nie trzeba być po kilku piwach, żeby wpaść do wody między nabrzeżem a pomostem.
Samo miasteczko takie sobie, ale pozwiedzać warto.
Opłaty portowej brak.
![]() |
![]() |
Dzień czwarty (Tolkmicko - Frombork)
Z Tolkmicka wychodzimy o 0900 i przy wietrze 3-5 NE do N płyniemy z powrotem do Fromborka. No, tu już się zaczęło fajne żeglowanie. Ze wskazań wiatromierza wychodziło, że wieje około 15-20 węzłów, a przy takim wietrze zaczęły się już robić fale na tyle strome (a przy tym krótkie), że przy żegludze bajdewindem dziób latał jakieś półtora metra w górę i w dół. Ale przy zarefowanych żaglach płynęło się całkiem przyjemnie. We fromborku byliśmy ok 1300. Tym razem pojawił się na rowerku pan z jachtklubu w celu pobrania opłaty portowej (chyba 10 zł) i powiadomił nas, że jak przypłynie jeszcze jakiś jacht to będziemy musieli się przestawić dziobem lub rufą do kei (na kotwicy). Na szczęście nie trzeba było.
Dzień piąty (Frombork - Stara Pasłęka)
Z Fromborka wyszliśmy o 0900 i z wiatrem N do NW 2-3 popłynęliśmy z powrotem do Pasłęki. Tym razem Straż Graniczna już się nami zainteresowała i poprzez UKFkę dopytała się o cel podróży, ilość osob na pokładzie i ew. dalsze plany. Przy cumowaniu w Starej Pasłęce należy wziąć po uwagę prąd rzeki, kt&´ry mimo, że wydaje się niewielki to potrafi trochę podnieść ciśnienie sternikowi przy dochodzeniu do kei.
W Domu Rybaka w końcu mogliśmy się cieszyć z normalnych kibelków i pryszniców. Zdanie jachtu było wybitnie bezproblemowe. Zresztą włąściciele Domu Rybaka (p. Doda) to naprawdę bardzo mili i sympatyczni ludzie. Zresztą ich flota czarterowa powoli się rozszerza, bo w czasie gdy odjeżdzaliśmy wodowali właśnie nowego Janmora 32, a w planach była jeszcze bodajże Cobra 33.
![]() |
![]() |
Podsumowanie.
Zalew Wiślany to naprawdę całkiem fajny akwen do żeglowania i to mimo niedostatków w infrastrukturze portowej. Mam nadzieję, że po skończeniu rozbudowy i odebraniu wszystkich portów, budynków zaplecza nie będzie tak, że po klucz do kibelków/pryszniców trzeba będzie iść np. do wójta. Z plusów należy wymienić wielkość akwenu, to, że jest on "prawie jak morski" z wszystkimi pławami, stawami, światełkami itp. no i kompletny brak tłoku (raz tylko widzieliśmy więcej niż jeden jacht w zasięgu wzroku).
Uważać trzeba przede wszystkim na pogodę, bo prognozy są średnio sprawdzalne - zdarzało się, że prognoza z wieczora nijak się miała do tej z następnego dnia z rana. Na sieci oczywiście też trzeba uważać (lornetka bardzo niezbędna!), ale da się z nimi żyć - nie trzeba pływać wyłącznie od pławy do pławy.
Generalnie jestem mile zaskoczony Zalewem Wiślanym. Z przyjemnością jeszcze tam popłynę:-)
A poniżej trasa rejsu zarejestrowana przez GPS.
W lipcu 2014 roku miał miejsce mój drugi rejs po zalewie. Oto jego trasa:
Jacht mieliśmy dokładnie ten sam co dwa lata temu.
Zmiany w stosunku do rejsu z roku 2012:
- jacht w stanie, powiedziałbym delikatnie, conajwyżej średnim:
na "dzień dobry" przy odbiorze jachtu: fał rolera foka żle nawinięty, fał grota poprowadzony na zewnątrz lazyjack-ów, pokrowiec lazyjacka z potarganym zamkiem, brak wody w zbiorniku, brak mapy (na moją prośbę dostarczona z innego jachtu), brak pirotechniki, miecz blokujący się fatalnie (opuszczanie miecza dołączoną rurą przez dziurę w stole/skrzyni mieczowej, a i tak ledwo to szło), za krótka śruba mocująca płetwę sterową, w związku z czym odkręciła się nakrętka i dużo nie braklo, a płetwa wyleciałaby z mocowania, niedziałający jeden palnik kuchenki, brak wiadra, szotki, szmaty, nawet najprostrzej skrzynki bosmańskiej itp.
Warto (szczególonie, w przypadku występowania sinic) kontrolować układ chłodzenia silnika - nam z powodu tych sinic się zatkał. Potem juz profilaktycznie przed wypłynięciem zawsze przetykałem wylot wody chłodzącej.
- Sanitariaty w Nowej Pasłece czynne, ale w stanie takim sobie, tu klamka urwana, tu brak kranu, pajęczyny itp.
- Krynica Morska na ukończeniu budowa nowych sanitariatów
- Kąty Rybackie, nowe nabrzeże z y-bomami, nowy budynek sanitariatów w stanie tym razem na prawdę wzorowym (a więc jednak można), jeszcze brak prywatnego zarządcy, więc bez opłat. Do plaży bałtyckiej prowadzą przez las oznaczone ścieżki. Generalnie bardzo fajna spokojna miejscowość.
- Tolkmicko, wszystkie y-bomy zajęte (może ze dwa jachty żaglowe, a reszta to albo jakieś małe motorówki, albo łodzie rozmiarów bączków - osobliwa praktyka - bączki w y-bomach...), sanitariaty w stanie dobrym, ale czynne od 0800 do 1000 i od 1800 do 2000 - lekka przesada.
- Frombork bez zmian.
Pewne problemy mieliśmy z powrotem do Pasłeki. Dwie próby zakończyły się powrotem do Fromborka, ponieważ dosyć mocno wiało, a miałem obawy co do wchodzenia do bardzo płytkiego ujścia Pasłeki przy takim wietrze. Za trzecim razem było ok, ale w rezultacie jacht oddaliśmy z godzinnym opóźnieniem (bez żadnych sankcji ze strony czarterodawcy).
Na podejściu do ujścia Pasłeki zamiast bojek tym razem były jakieś dwie tyczki.
Przy zdawaniu jachtu nikt na niego nie zajrzał, żeby sprawdzić, czy wszystko jest ok.
Myślę, że na tym drugim rejsie jednak moje żeglowanie po Zalewie Wiślanym się zakończy.